Uruchomienie bloga zostało sfinansowane przez społeczność ❤️
Mecenasem bloga jest Fundacja Zakłady Kórnickie,
wydawca portalu historycznego Hrabia Tytus

Low-tech chyba ma przyszłość

Low-tech chyba ma przyszłość

LOW←TECH MAGAZINE to wydawana w Barcelonie witryna sieci Web, której głównym tematem jest szacunek do zasobów naturalnych, odpowiedzialność klimatyczna i takie podejście do Nowych Technologii, w których przymiotnik "nowe" niespecjalnie nas ekscytuje.

"Low-tech" to nie rzeczownik, lecz przymiotnik. Słownik definiuje go jako "niekorzystający z najnowszych technologii", podczas gdy "high-tech" oznacza "korzystający z najnowszych technologii". W związku z tym myślenie w duchu low-tech to po prostu krytyczne podejście do nowych technologii. Nie zakłada ono z góry, że nowa technologia jest z natury lepsza od tej, którą zastępuje. Podejście low-tech kwestionuje także kryteria, na podstawie których decydujemy, czy coś jest "lepsze" od czegoś innego.

Witryna magazynu publikowana jest na serwerze zasilanym bateriami słonecznymi, więc czasem bywa niedostępna. O ile jakoś nie przekonuje mnie opowieść o tym, że powinienem pakować kod albo nie używać obrazków na stronie tylko dlatego, że przeze mnie podnoszą się oceany, o tyle ciekawi mnie kwestia niedostępności i w ogóle offlajnowego podejścia do treści "internetowych".

Tysiąc lat temu funkcjonowało podejście sneakernet, opisujące zjawisko, w którym transport i dostępność offline była kluczowa w dystrybucji treści cyfrowych. Może pamiętacie giełdy komputerowe (jeśli tak, to czas powoli porzucać wszystkie złudzenia) albo płyty CD z kopiami witryn, które można było sobie oglądać w domu bez marnowania cennych impulsów na modemie? Dziś transport dużych ilości danych też odbywa się offline - Amazon do niedawna miał nawet usługę wynajmu ciężarówek do danych.

Kiedy Musk albo Taylor Swift lata sobie prywatnym odrzutowcem z Sodomy do Gomory (a przecież można tramwajem!), a Chiny, Stany czy Indie przemysłowo nie interesują się walką z ocieplaniem planety, bardzo trudno mi myśleć o ekologicznym śladzie wysyłania swoich maili albo korzystania z ChatGPT. Wiem, że to modny temat, ale jakoś nie.

Dlatego kwestia stałej dostępności jest ciekawa i być może środowiskowo i ekonomicznie najbardziej racjonalna - czy rzeczywiście większość nawet dużych witrynek musi być dynamicznie generowana przez serwery np. w godzinach nocnych, kiedy ruch mocno spada i żadne newsy się nie dzieją? Czy te treści nie mogłyby być kaszowane, statyczne, dające być może pewne ograniczenia w zużyciu prądu? Być może w pewnej skali to już jest jakaś robota na rzecz klimatu.

W najnowszym wpisie na witrynie LOW←TECH MAGAZINE poczytamy sobie też o tym, jak można ekologiczniej wydawać papierowe książki i dlaczego ebooki czy w ogóle publikowanie online to jednak bardziej przyjazne rozwiązanie:

"[Drukowaną] książkę przeczytać muszą co najmniej dwie lub trzy osoby, aby jej ślad środowiskowy stał się mniejszy niż ten generowany przez czytanie wszystkich artykułów Low-tech Magazine online"

Obrazek w nagłówku na bazie pracy V C Balakrishnan (CC BY-SA)

Jeśli ten wpis okazał się dla Ciebie wartościowy, możesz dorzucić się do wsparcia bloga. Postaw wirtualną kawę na Suppi.pl

Wpis opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach.